Pozornie prestiżowa praca w sieci salonów medycyny estetycznej. Na rozmowie w sprawie pracy na stanowisko fizjoterapeutka/rejestratorka żadnych konkretnych pytań związanych z zawodem ani z doświadczeniem w pracy na rejestracji. Jeśli zapytacie o formę zatrudnienia, zarobki itp. usłyszycie, że wszystko zostanie ustalone w trakcie „tygodnia próbnego”. Ów tydzień podobno ma być płatny i ma być tylko obserwacją waszych umiejętności interpersonalnych, relacji z pacjentami - a w praktyce: oceną parzenia herbaty i okazją do darmowego pomiatania przez „koleżanki”. Zostaniecie zaprzęgnięci do wszystkiego co się da - oczywiście tylko na recepcji, fizjoterapia będzie przysłowiową marchewką, w najlepszym razie zobaczycie jedynie urządzenia na których się pracuje. Po bezpłatnym tygodniu sprawdzania was w roli gońców i hostess, (a można by to ograniczyć do 1-2 dni), przypadkiem zapomną do was zadzwonić z wynikiem rekrutacji, o zapłacie nie wspominając. Możecie się dobijać telefonami, ale lojalni pracownicy przecież nic nie wiedzą i odeślą was do pani manager/ rekruter, do której nikt nie udostępni wam telefonu ( do sprawdzenia w Internecie na własną rękę). Nawet jeżeli jednak szczęśliwie do was zadzwonią i dostaniecie się do tej pracy to okaże się, że ten „tydzień próbny” nie był jedynym. To dopiero pierwszy z trzech okresów próbnych. Zatrudnienie dostaje się bowiem na miesiąc, na zlecenia, po którym może zatrudnią was na kolejny okres próbny na umowie na czas określony! Znamienne, że działalność tych salonów firmuje swym nazwiskiem pan profesor uczelniany z wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego: WSTYD. Zwłaszcza, że to od kandydatów wymaga się wysokiego poziomu kultury osobistej, jak widać tylko od nich.